Dlaczego jedni widzą świat w kolorowych barwach, a drudzy narzekają i utyskują na swoje życie? Czyżby ci pierwsi nie mieli problemów? Czyżby ich życie usłane było różami? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Być może faktycznie los oszczędza niektórych, a innym kładzie pod nogi same kłody. Ja chciałabym jednak skoncentrować się na innym czynniku, który odgrywa ważną rolę w patrzeniu na świat, i na który możemy mieć wpływ.
NASTAWIENIE
To nasze nastawienie do tego, co nas spotyka. A może nas spotkać jakaś bardzo poważna tragedia (śmierć bliskiej osoby, choroba, utrata majątku, pracy) lub całkiem nieduży i chwilowy problem wywołujący nieprzyjemne uczucia (sprzeczka z kimś bliskim, odwołany pociąg, zaspanie do pracy itp.). Jak wtedy reagujemy? Czy potrafimy adekwatnie ocenić problem i podjąć stosowne działania, aby iść ku rozwiązaniu? Czy raczej załamujemy się, wyobrażamy sobie najgorsze i pogrążamy się w rozpaczy? Co w tych sytuacjach robi nam nasze nastawienie? I co to w ogóle jest to nastawienie?
Kiedy wszystko układa się pomyślnie raczej łatwo patrzeć pozytywnie, choć i tu niektórzy mają tendencję do szukania dziury w całym. Kiedy jednak rzeczywistość nie jest łatwa, kiedy świat wali się nam na głowę, a problemy wyrastają, jak grzyby po deszczu to wtedy już raczej trudno zachować dobre nastawienie. Pocieszające jest to, że chociaż faktycznie w obliczu tragedii mogą przestać działać nasze umiejętności optymistycznego podejścia do życia, to możemy je na nowo odbudować i odgonić czarne chmury bez względu na okoliczności. Oto kilka sugestii wziętych z własnych doświadczeń, podcastów i literatury psychologicznej.
AKCEPTACJA
Po pierwsze AKCEPTACJA. Brzmi znajomo i jakoś niezbyt odkrywczo? Bo jak zaakceptować np. śmierć kogoś bliskiego albo chorobę, która zmienia nam życie? W tej akceptacji nie chodzi o to, że cieszę się, że to się stało. Tu chodzi o to, że uznaję, że jest tak, a nie inaczej i że pewne rzeczy już nie wyglądają tak jak kiedyś. Może pod wpływem pierwszych emocji nie można jeszcze tego zrobić, ale gdy już opadną to właśnie wtedy jest ten moment. To właśnie wtedy uznaję, że jest tak jak jest i nie stawiam temu oporu. Nie oznacza to bierności i braku działania. Oznacza to, że szukam nowych rozwiązań i dokonuję zmiany tam, gdzie to możliwe.
DOŚWIADCZENIA
Po drugie z każdego najgorszego doświadczenia wyjdzie coś pozytywnego. Potrzeba tylko czasu i otwarcia się na tą drugą, lepszą stronę. Kiedy wydarza mi się coś tragicznego to nie uważam, że spotkało mnie się co pozytywnego, ale dostrzegam, że w moim życiu pojawiają się takie nowe sytuacje, z których mogę zaczerpnąć energię i wejść w nową przestrzeń. Nie od razu, ale spokojnie i małymi krokami. Warto dostrzegać, jak małe rzeczy mogą składać się na pozytywną zmianę, a złe doświadczenie otwiera różne wejścia i to ja decyduję do których drzwi wejdę. Czy do tych, za którymi czeka ciemność, czy tam, gdzie przechodzi promyk światła i powiew świeżości. Tak naprawdę do końca nie wiem, czy to co dzieje się w moim życiu jest złe, czy dobre i nie wiem co z tych poszczególnych doświadczeń wyjdzie, ale szukam w sobie mocy i nowych umiejętności.
ZAUFANIE I WIARA
Po trzecie wszystko jest po coś i warto zaufać życiu (Bogu). Nie na wszystko, przez co prowadzi nas los, mamy wpływ. Nie walczę więc z tym, nie próbuję zmieniać tego, czego zmienić w danym momencie nie mogę, a może nigdy tego akurat nie będę mogła zmienić. Ufam, że to, co dzieje się w moim życiu, może być koniecznością i nauką. Doświadczanie trudnych sytuacji jest wpisane w życie i nie można doświadczać jedynie pozytywnych rzeczy. Gdybym jadła tylko słodkie rzeczy, to po chwili przyjemności zrobiłoby się mniej przyjemnie, a wręcz niedobrze. Jeśli zaufam, że to, co mnie spotyka to dobry plan na moje życie i zacznę przyglądać się temu bardziej świadomie, wtedy zrozumiem, że raz jest ciemno, a raz jasno, raz idę w dół, a raz pod górę. Nie wszystko dane jest raz na zawsze. Zaufać to znaczy odpuścić kontrolę tam, gdzie nie mogę jej mieć.
EMOCJE
Po czwarte każda emocja jest dobra i nie trzeba zaklinać rzeczywistości, i udawać, że czuję inaczej, niż czuję w danym momencie. Czy w chwilach, gdy pojawia się smutek i płacz, słyszeli Państwo, a może sami stosowali takie „pocieszacze” w stylu: „nie płacz”, „nie smuć się” itp.? Dlaczego mam odrzucić tę emocję, dlaczego mam nie płakać, skoro łzy cisną mi się do oczu? Kiedy przychodzi taki czas smutku, może żałoby, to naturalnym stanem są łzy. To co mogę zrobić najlepszego dla siebie to właśnie pozwolić sobie na wszystkie emocje, które przychodzą. Nie udawać, że ich nie ma i nie robić nic na siłę. Płacz i smutek też są potrzebne, tak samo jak radość i zadowolenie.
Pozytywne nastawienie nie jest wiecznym zadowoleniem, wmawianiem sobie, że wszystko będzie dobrze i udawaniem, że nic złego mnie nie spotkało i nigdy nie spotka.
Pozytywne nastawienie nie przyjdzie do nas samo. Nie pojawi się nagle i nie zagości na stałe. To proces, to dbanie o własny rozwój i sposób myślenia. To uznanie, że mamy prawo, aby czasem takiego nastawienia nie mieć, i że zawsze możemy zadbać, aby znowu się pojawiło. Pozytywne nastawienie to mój osobisty sposób patrzenia na doświadczenia, na podejście do tego, co przynosi życie. To postawa, styl życia, komunikowanie się ze sobą i innymi.
Zachęcam wszystkich do refleksji i uważnego popatrzenia na siebie i swoje nastawienie.
Beata Pożarska
psycholog
grafika: pixabay.com